Dlaczego Mieczysław G. Bekker jest tak mało znany w świecie, w kraju, w Koninie, gdzie spędził najważniejsze lata swojego dzieciństwa i młodości, i do których wspomnieniami sięgał, żyjąc już na innym kontynencie. Czy praca zawodowa, projekt dla NASA stały się jego sukcesem czy też zamknęły koło marzeń? Co ukształtowało polskiego naukowca, co zainspirowało go do badań i sięgania po nieosiągalne? Sprawił to los czy może przeznaczenie? Próbę odpowiedzi na takie pytania dał wykład dr. inż. Andrzeja Selenty „Z Konina prosto na Księżyc” opowiadający o twórcy systemów jezdnych łazika księżycowego.
Z Polski do Kalifornii i z powrotem
Mówimy o Bekkerze, że był twórcą łazika księżycowego i że pochodził z Gosławic. Jak się okazuje wszystko to było drogą na skróty, którą idziemy, by zidentyfikować jakoś tę postać, która jest nam bliska, lecz wciąż prawie nic o niej wiemy. Wiele kwestii, niedopowiedzeń czy nieścisłości dotyczących polskiego naukowca objaśnił wykład Andrzeja Selenty i jego dyskusja z publicznością. Ale od początku.
Dr inż. Andrzej Selenta zajmuje się spuścizną Mieczysława Bekkera od 1992 r. Nie znali się osobiście. Kiedy Profesor był w Polsce w latach 70. z wizytą na Politechnice Warszawskiej, Selenta był studentem. Ukończyli ten sam wydział, samochodów i maszyn roboczych, tę samą uczelnię. Poza tym dzieliło ich wszystko, nawet Atlantyk. Młody absolwent został na uczelni i obronił pracę doktorską w 1985 r., cztery lata przed śmiercią Profesora. Dwa lata później ich losy znów się skrzyżowały.
W latach 70. czyniono starania, by nadać Bekkerowi doktorat honoris causa w Polsce. Wystąpiły o to dwie politechniki – poznańska (w której również gościł) i warszawska, jego alma mater, na co władze nie wyraziły zgody (udzieliły raczej niemej odmowy, sprawa utknęła w ministerstwie). Wystąpili o to prof. dr hab. inż. Gustaw Tyro i prof. dr hab. Janusz Deresiewicz, ludzie związani z Bekkerem.
Pomysłodawcy nie porzucili jednak starań, w 1988 r., mieli spotkać się z polskim uczonym na międzynarodowej konferencji w Bolonii, gdzie miał odebrać trzeci w karierze doktorat HC. Wśród nich był również młody naukowiec, dr inż. Andrzej Selenta. Niestety Profesor Bekker nie pojawił się tam, powodem były poważne już kłopoty ze zdrowiem. Kiedy odszedł dwa lata później, rodzina nie zorientowana w szczegółach w jego dorobku ustanowiła wykonawcę jego naukowego testamentu. Został nim prof. dr. inż. Stanisława Łukasiewicza, absolwent i pracownik Politechniki Warszawskiej, który w owym czasie mieszkał już w Kanadzie. To właśnie on skontaktował Andrzeja Selentę z rodziną Bekkera, który był wtedy sekretarzem polskiej sekcji International Society for Terrain Vehicle Systems. Bliskich Profesora spotkał po raz pierwszy w 1991 r. w czasie odsłonięcia tablicy obok sali Mieczysława G. Bekkera na Politechnice Warszawskiej. Rok później poleciał do Kalifornii z ważną rewizytą. – Mieszkałem najpierw kilka dni w hotelu, później zostałem zaproszony do domu przez panią Jadwigę i córki, Ewę i Annę. W ich obecności porządkowałem archiwum po Mieczysławie Bekkerze przez kilka tygodni, które później zabraliśmy do Polski – wspomina Selenta.
Kiedy w 2015 r. w Strzyżowie odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą uczonemu, do Polski przyjechała 10-osobowa rodzina Bekkera. Jego żona Jadwiga odwiedziła kraj po raz pierwszy od 1939 r. i jak powiedziała Joy Otsuka, ukochana wnuczka Profesora, była to podróż ich życia. Razem odwiedzili Strzyżów, gościli u Selentów w Warszawie, zwiedzili też Cukrownię Gosławice, gdzie znajduje się grób rodziców twórcy systemów jezdnych łazika księżycowego. – Darem w tej rodzinie, to pewnie zasługa Profesora i jego żony, są niezwykle silne więzi – mówi autor wykładu.
Bekker nabiera rozpędu
We wstępie do wykładu w IAK Dom Zemełki w Koninie dr inż. Selenta powiedział: – Konin jest najważniejszym i jedynym miejscem w Polsce, które tak czci pamięć o Bekkerze.
Dzięki jego staraniom 28 maja Senat RP uczci stosowną uchwałą dokonania Mieczysława G. Bekkera. Selenta. Selenta przywiózł zaproszenie dla prezydenta Konina, Piotra Korytkowskiego do izby wyższej parlamentu, podpisane przez marszałek Małgorzatę Kidawę-Błońską. – Rok Bekkera w naszym mieście nabiera rozpędu – powiedział zastępca prezydenta, Witold Nowak, który przyjął to zaproszenie. – Idzie ku dobremu, jeśli chodzi o odtworzenie pojazdu księżycowego. Będziemy mieć konińską replikę, a za Pańską troskę o Bekkera – serdeczni Panu dziękuję – zwrócił się do Andrzeja Selenty.
Kustosz pamięci o polskim uczonym przywiózł też „kroplę archiwum Bekkera” (znajduje się ono na Politechnice Warszawskiej). Do izby pamięci, która powstanie w Domu Zemełki w zabytkowych piwnicach, przekazał publikacje naukowe należące do Bekkera, fiszki sporządzone przez Profesora, zdjęcia ze Srebrnego Globu i oryginalny album z fotografiami z misji Apollo oraz książkę z dziedziny terramechaniki (jedną z trzech napisanych przez niego na ten temat).
Dlaczego Bekker został zapomniany. Dlaczego należy go przypomnieć
Andrzej Selenta niestrudzenie koordynuje Projekt BEKKER. To miejsce na stronie Politechniki Warszawskiej poświęcone uczonemu. Jest autorem popularnonaukowej książki o nim „Gdy spełniają się marzenia. Ze Strzyżowa prosto na Księżyc”. – Starałem się nie napisać biografii. Starałem się nie napisać książki o osiągnięciach naukowych. Napisałem tę książkę z serca, żeby opowiedzieć o Mieczysławie Bekkerze jak najwięcej i przywrócić o nim pamięć – powiedział autor.
Prezentując wykład, rozpoczął od obrazka namalowanego akwarelą przez Profesora. Powstał on pod koniec lat 70., ale dotyczył roku 1915. Przedstawia on Jezioro Pątnowskie (repliki fotograficzne, współczesne, wykonał Marek Cieślak), którego brzegiem jedzie łazik księżycowy, a za nim idą rodzice wraz z Mietkiem i Władkiem, jego młodszym bratem. Miecio pokazuje palcem na niebo, wskazując na Księżyc. Czy w tym wyobrażeniu, sentymentalnym i pełnym poczucia humoru, zamknęło się koło marzeń chłopca, który jako dorosły zaszedł tak daleko? Co ukształtowało dziecko, dla którego lot na Księżyc w pierwszej połowie XX w. mógł być tylko abstrakcją?
Andrzej Selenta zwrócił uwagę, że wielki wpływ na Profesora miały liczne zmiany życiowe, podróże, wędrówka, poznawanie innych kultur i sprzyjająca osobowość – otwarta, przyjazna, radosna, która potrafiła z takich doświadczeń korzystać. Przyczynił się do tego czas spędzony w Koninie, który Bekker przeżywał świadomie i bardzo dobrze go pamiętał. Były to opowieści jego ojca o Księżycu, lektury takie jak „Pan Twardowski”, „Na Srebrnym Globie. Rękopis z Księżyca” Żuławskiego czy „L’Astronomie” Flammariona. Tę ostatnią książkę znalazł z kolegami w podziemiach swojej szkoły. Sprawiły to również dziecięce zabawy z bratem, z którym zbudowali tekturowy teleskop, używając do tego części z lornetki teatralnej. Bekker wychowywał się też w otoczeniu techniki, w Cukrowni Gosławice, gdzie był warsztat samochodowy, francuskie auta i traktory. Tłumaczył instrukcje obsługi i szkolił ludzi. Przyczyniła się do tego szkoła, nauczyciele i ważne osobistości życia kulturalnego, naukowego i społecznego ówczesnego Konina, takie jak Zofia Urbanowska, ucząca go fizyki czy Stefania Essowa, na której pensji słuchał odczytów i brał udział w dyskusjach.
Książka Żuławskiego z 1903 r. towarzyszyła mu całe życie. Jej autor jako pierwszy tak dokładnie wyobraził sobie życie na Księżycu i pojazd. A przecież nikt, nawet w czasach Mieczysława Bekkera, kiedy General Motors i Boeing wygrały konkurs w NASA na budowę pojazdu księżycowego jako jedna z 60 firm, nie wiedział, jak tam jest. Jaki jest grunt. – Była to czysta fantazja. Profesor budując system jezdny łazika, wykazał się naukową intuicją – mówił Andrzej Selenta. Badania prowadził również w kuchni swojego domu. Jego żona, Jadwiga potwierdziła, że zaczęły ginąć jej sitka. Profesor badał w ten sposób przyczepność. – Należy podkreślić, że Bekker nie był konstruktorem pojazdu księżycowego. Był ojcem chrzestnym tego pomysłu, ale badał właściwości trakcyjne i był odpowiedzialny za zaprojektowanie systemu jezdnego łazika. Jego koła zostały wykonane z ocynkowanego drutu fortepianowego i wzmocnione tytanowymi płytkami. Zaprojektował najważniejszą część księżycowego samochodu. Pracował w sztabie naukowców i odegrał w nim wielką rolę. Dzięki temu powiodły się badania Srebrnego Globu, bo astronauci dotarli tam, gdzie nie udałoby się dotrzeć piechotą – powiedział Selenta. – Budowa łazika trwała 17 miesięcy. Dla przykładu lądownik Apollo budowano 5 lat. Księżycowe auto miało ażurowe koła o zmniejszonej sile ciężkości, odporne na ekstremalne temperatury panujące na Księżycu. LRV było pierwszym elektrycznym samochodem. Miało prostą konstrukcję. Po kolejnych wyprawach zostały na Księżycu 3, czwarty nie wyruszył w Kosmos z powodu fiaska misji – dodał.
Wciąż mało wiemy
Być może powodem były liczne zmiany miejsc. Z pewnością praca dla wojska i obronności, którą wykonywał Profesor. Być może przyczyniła się do tego Zimna Wojna i niechęć do wszystkiego i każdego, kto miał związki ze zgniłym imperializmem. – Mamy mnóstwo wspaniałych ludzi, którzy tu wyrośli, ale nie potrafimy się nimi cieszyć – mówi dalej Selenta, który wciąż zadaje to samo pytanie: Czy wiecie, kim był Mieczysław Bekker? Nie wiedzą tego ani starsi, ani tym bardziej młodzi naukowcy. Być może dlatego, że terramechanika, którą zajmował się naukowo Profesor jest nauką zamkniętą, jego książki się nie zestarzały. Pojazdy buduje się dziś bazując na elektronice. Mimo to Andrzej Selenta wciąż próbuje się przebić, popularyzując wiedzę o dokonaniach Bekkera. Jest strona, jest książka, jest Koniński Rok Bekkera, jest sala jego imienia na Politechnice Warszawskiej. Prowadzone są rozmowy nt. ulokowania popiersia w Narodowym Muzeum Techniki. Jest archiwum na Wydziale Samochodów i Pojazdów Roboczych PW. Senat uczci jego imię. Szerzymy wiedzę o Bekkerze wśród dzieci i dorosłych. Być może w Koninie stanie rzeźba autorstwa Katarzyny Masny? Z pewnością będziemy mieć replikę pojazdu księżycowego. W Cukrowni jest skwer i tablica upamiętniająca, a Profesor stał się bohaterem dokumentu „Republika Gosławicka” zrealizowanego w KCK przez młodzież z klubu filmowego MUZA. Wiemy, że jego imię znajduje się w US Space Walk of Fame, wśród ludzi zasłużonych dla badań nad Kosmosem, że jest laureatem 3 doktoratów honoris causa na świecie i Medalu Kolumba. Marzeniem Andrzeja Selenty jest przekład książki o Bekkerze na język angielski. Będzie ulica jego imienia w Ursusie.
Na wykład przyjechali mieszkańcy Cukrowni Gosławic, którym Bekker jest bliski. Niektórzy z nich mieli możliwość uścisnąć mu dłoń osobiście, kiedy po latach przyjechał do Polski. Udało się też w dyskusji (Piotr Rybczyński, Marek Cieślak) sprostować kilka nieścisłości i przekłamań w jego życiorysie, dotyczących pochodzenia, miejsca zamieszkania, zadać pytania i wyjść z odpowiedzią. Będziemy mieć piknik naukowy Bekkera. Będziemy mieć izbę w Domu Zemełki, gdzie mieściła się szkoła, w której w 2024 r. zrobił maturę i wyruszył w świat – do Warszawy, Rumunii, Francji, Kanady i Stanów Zjednoczonych, w których spełniły się jego dziecięce marzenia. Trwa Koniński Rok Mieczysława G. Bekkera. Czy skończy się tylko na nim?






























Na wyjątkowy koncert z okazji Dnia Mamy zapras..
Młodzi artyści z Polski i sie..
Doroczny wernisaż „Nasi Twórcy” zakończy..
Górczyński, Marecki, Matela, czyli mieszanka ..
,,Wrócicie siebie” to tytuł filmu na który..