Krzysztof Magowski, reżyser, dokumentalista, rocznik 1950 – wychował się na muzyce Czesława Niemena. W 2014 roku minęła 10. rocznica śmierci wokalisty, muzyka i kompozytora, którego czytelnicy tygodnika „Polityka” wybrali artystą wszechczasów. Magowski, który realizował swój film 9 lat, spotkał się z konińską publicznością 28 listopada br. „Sen o Warszawie” – bo taki nosi tytuł ten dokument został zaprezentowany w Kinie Studyjnym CENTRUM jako pokaz specjalny, tuż przed galą zamykającą 25. Przegląd Polskich Filmów Fabularnych DEBIUTY w Koninie. 

Autor „Snu o Warszawie” nie żartuje z pracy, ani z widzów. Jego produkcja trwa 104 minuty, jest wypełniona archiwalnymi materiałami i muzyką Czesława Niemena. Magowski nie wychodził chyba z archiwów telewizyjnych, zdjęcia były realizowane nie tylko w Polsce, ale również na Białorusi, gdzie urodził się Czesław Niemen, w Niemczech i we Włoszech. W dokumencie rozmawia z ponad 50 osobami, członkami rodziny artysty, najstarszą córką z pierwszego małżeństwa, siostrą, stryjecznymi braćmi, a także z muzykami, kompozytorami, autorami tekstów, reżyserami, dziennikarzami muzycznymi i jego biografami. Wyłania się z nich obraz niezwykłej twórczej osobowości, człowieka nieskorego do konfliktów, który odmienił historię polskiej muzyki rozrywkowej. Jego muzyczny słuch we wczesnym dzieciństwie wykształciły cerkiewne śpiewy. Czesław Wydrzycki, bo tak naprawdę się nazywał, urodził się w niewielkiej wsi Wasiliszki Stare na terenie dzisiejszej Białorusi. Po wojnie, w ramach repatriacji przeniósł się wraz z rodziną na polskie Wybrzeże. Osobista fascynacja Magowskiego jego fenomenem i muzyką, przyniosła widzom film „Sen o Warszawie”.

Krzysztof Magowski miał okazję poznać Czesława Niemena jeszcze jako student poznańskiego UAMu. – Wydawaliśmy jednodniówkę „Spojrzenia”. Umówiłem się z nim w Hotelu „Merkury”. Na to spotkanie miałem zabrać płytę „Sukces”, by złożył na niej autograf. Zapracowałem na nią ciężko zbierając truskawki. W drodze na wywiad zorientowałem się nie mam jej przy sobie. Nie pamiętam, o czym rozmawialiśmy, pewnie zadawałem mu jakieś głupie pytania. Pamiętam, że zamaszystym wprawnym ruchem wyjął swoją fotografię i na niej się podpisał. To zdjęcie znalazło się na łamach studenckich „Spojrzeń”. Pamiętam również, że pracownice hotelowej restauracji odprowadzały go wzrokiem pełnym uwielbienia – wspominał swoje pierwsze spotkanie z Niemenem twórca dokumentu.

„Sen o Warszawie” obejrzało dotąd 2,5 miliona widzów, w telewizji i kinach studyjnych. – To sporo jak na dokument – przyznał jego autor. – Czesław uwielbiał rozmowy przez telefon. Miał wystąpić w moim filmie, bardzo często o tym gadaliśmy. Był już wtedy chory. Bardzo nam pomagali w Grodnie, na Białorusi. Znajduje się tam muzeum Czesława Niemena, ludzie bardzo go tam cenią i pamiętają. Tłumaczyli mi nawet, że Kościuszko, Orzeszkowa i on – to Białorusini. A Dzierżyński? – zapytałem. On też się tutaj urodził… A Dzierżyński to Polak – usłyszałem – uśmiechnął się Krzysztof Magowski, który jest również twórcą dokumentu o Ryśku Riedlu i Dżemie – „Się macie, ludzie!”.

Autor filmu mówił sporo o swych poszukiwaniach. – Niestety w pewnym momencie zaczęły znikać pewne pozycje z archiwów ośrodków regionalnych. Ale udało nam się dotrzeć do materiałów, które nigdy nie były publikowane, odnaleźliśmy je w odpadach. Chodzi o wspólny występ Niemena z Akwarelami i Marleną Dietrich w Kongresowej z 1961. Nawet teraz docierają do mnie materiały, które mogły znaleźć się w „Śnie o Warszawie” – z Chicago, Berlina – wymieniał. Realizację filmu rozpoczął bez zgody Małgorzaty Niemen, która przerwała rozmowy na temat scenariusza, uznając, że są w nim przekłamania. – Trzy razy wnioskowałem do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej o przyznanie środków na ten film. Kiedy się wreszcie udało, nie chciałem czekać. Niemen nie był pupilem władzy w PRLu, wielokrotnie był przez nią szykanowany, podobne sytuacje spotkały go ze strony podziemnej „Solidarności” i Lecha Wałęsy, przez to nastawienie był bojkotowany. Nie ma tego w moim filmie, ale jego występ w Jarocinie nagrała telewizja ABC. Najpierw publika krzyczała do niego: „Wynoś się, dziadu!”, a po 15 minutach nie chciała go wypuścić. Bo Niemen dysponował głosem, który w przeciwieństwie do innych głosów, nie potrzebował wzmacniacza.

Paszkwile pisała na niego prasa, kiedy rzekomo miał pokazać tyłek publiczności w Radomsku. Cierpliwie tłumaczył, że go tam nie było. Założył też sprawę o pomówienie, którą wygrał. Po bojkocie „Solidarności” poleciały w niego butelki na koncercie w Berlinie, w Sztokholmie – nie było prawie widowni. Okna sali, w której koncertował obrzucone zostały kamieniami. Przerwał swój występ i rozmawiał spokojnie z 30-osobową publiką. Powodem tego bojkotu były słowa Norwida, których użył w siedzibie wojennej telewizji, do której go dowieziono: „Teraz tylko praca”. Opatrznie zrozumiany, znosił upokorzenia podczas swoich koncertów. Kamyczek do tego ogródka dorzucił wcześniej Marek Piwowski, który przedstawił go w swoim dokumencie jako człowieka powierzchownego, zakochanego w sobie. Mimo iż obiecał Niemenowi na piśmie kolaudację, nigdy do niej nie doszło. Film był wyświetlany jako dodatek do filmów amerykańskich w polskich kinach. Występy Niemena na największych polskich festiwalach były kasowane. Wykonanie utworu „Dziwny jest ten świat”, które miało premierę w Opolu, nie zachowało się. Materiał archiwalny, który można znaleźć dzisiaj w Internecie, pochodzi z festiwalu sopockiego.

Ta zła passa nie pozbawiła Czesława Niemena miana artysty wybitnego, wiernego sobie, podążającego konsekwentnie za muzyką. – To film o idei, budowaniu etosu, o spójnych przekonaniach artysty i człowieka, który był częścią nas. Mniej w tym dokumencie jest Czesława Niemena, autor oddał głos ludziom, którzy go znali i to jest dobre dla bohatera i tego filmu – powiedział jeden z widzów konińskich DEBIUTÓW, Jerzy Łojko.

Dziennikarz „Chicago Tribune”, który rozmawiał po projekcji z Krzysztofem Magowskim, uznał, że są dwa filmy o Polsce, które zapadły mu w pamięć: „Bogowie” o Relidze i „Sen o Warszawie” – o Niemenie. – To były postacie, które zrobiły coś z niczego. Niemen sam się stworzył. Sam budował głośniki, gitary… Kiedy przyjechał do Polski w 1958 roku miał problemy z polskim, do końca życia pisał z błędami ortograficznymi, a 3 lata później śpiewał już w paryskiej Olimpii. Mógł wyjechać z kraju, to mu proponowano, ale nie byłby sobą. Czesławem Niemenem. Zawdzięczamy go przypadkowi, losowi – tak naprawdę uciekł z Białorusi przed obowiązkową służbą wojskową – wyjaśniał Magowski.

Czy możemy spodziewać się suplementu? – zapytał inny widz, Ryszard Sławiński. – Nowych materiałów nie brakuje – zapewnił reżyser „Snu o Warszawie”. – Dotarła do mnie niedawno informacja, że Czesław Niemen będąc w Stanach Zjednoczonych, poszedł na pogrzeb autora „Czerwonych maków”. Zostało to zarejestrowane, jest do wzięcia… – zakończył.

Artysta, który odmienił oblicze polskiej muzyki rozrywkowej, budując jej prawdę, jest inspiracją dla czterech już pokoleń polskich słuchaczy i wstępujących na estradę piosenkarzy. Jego „Sen o Warszawie” wykonali kibice warszawskiej Legii tuż przed meczem z Arsenalem Londyn w 2010 roku. Sekwencja ta otwiera niezwykły dokument Krzysztofa Magowskiego o Czesławie Niemenie. Rozmowę z reżyserem moderował Andrzej Moś, szef programowy 25. Przeglądu Polskich Filmów Fabularnych DEBIUTY.


Fot. Zdzisław Siwik

 

REKLAMA:

Zapowiedzi

Partnerzy KDK